niedziela, 22 stycznia 2012

Rozdział III

Drr-drr-drr
Jua powoli zaczęła otwierać oczy. Obróciła się na drugi bok, gdy dostrzegła budzik. Wyłączyła go i rozciągając się, wstała.
Jak mam się ubrać? Hm... ciekawe ile dziewczyn na całym świecie myśli o tym samym, co ja? –  zaczęła się śmiać sama do siebie.
– Jua! Schodź! Śniadanie gotowe!    
Otworzyła szafę i rzuciła pierwsze lepsze spodnie na łóżko. To samo zrobiła z bluzą. Wskoczyła w jeansy i narzuciła niebieską tkaninę na czarną bluzkę.
Wpakowała zeszyty do plecaka i zbiegła po schodach do kuchni.
– Hej. Jak się spało? – zapytała Seva.
– Hej. Nawet dobrze. Miałam fajny sen.
– Cieszę się. Tutaj masz kanapki z tuńczykiem. Herbata jest w dzbanku, nalej sobie.
Zabrały się do jedzenia.
– Jak tam wrażenia Rick’a z wczoraj? – przerwała ciszę Jua.
– Zadowolony. Tom powinien za chwilę wrócić, to się go zapytasz. Miał nocną zmianę.
– Ty to zrób i mi potem opowiedz.
– Co myślisz o Jon’ie? Przystojniak z niego, nie? – zmieniła temat, nie chcąc coraz bardziej pogrążać Tom’a.
– Eeee tam... wydaje ci się, mamo – Przecież nie powiem jej, że ma rację.
– Jak tam chcesz skarbek. Zaraz jadę po kwiaty dla babci. Podwieźć cię?
– Skoro nalegasz... – powiedziała ‘łaskawie’ Jua.

Dojechały na miejsce.
Jua wysiadła, założyła na głowę czapkę i zaczęła maszerować w kierunku szkoły.
– Hej!
Ktoś złapał ramię Juii.
– Ty, to ta ze wczoraj. – powiedział ów osobnik do kolegi.
Było ich z pięciu. Otoczyli Juę i zaczęli grozić:
– Wiesz, że naszego szefa się nie bije, co?
Dziewczyna poznała w grupce dwóch chłopaków, którzy byli świadkami uderzenia przez nią Jon’a.
– Halo? Mówimy coś do ciebie!
– Puść mnie! – powiedziała stanowczo.
– Nie ujdzie ci to na sucho. Jeśli myślisz, że będziemy delikatni, bo jesteś dziewczyną, to się mylisz. Damy ci taki wycisk, którego nie zapamiętasz do końca swojego marnego życia!
Jeden z chłopaków wziął zamach ręką, żeby uderzyć dziewczynę, gdy nagle jego kończyna zamarła w powietrzu.
– Co się stało? Nie czuję bólu... – myślała Jua.
– Co wy robicie? – usłyszała znajomy głos. Pełen złości i zdziwienia.
Otworzyła, wcześniej odruchowo zamknięte oczy i ujrzała Jon’a. To jego ręka zatrzymała cios, skierowany do niej.
– Co wy wyprawiacie? – zapytał jeszcze raz.
Nie uzyskał odpowiedzi.
– Idź do szkoły – powiedział do Juii.
– A wy…
Więcej nie usłyszała, gdyż weszła do budynku.

Był zły? A z resztą... Co mnie to obchodzi?
Dziewczyna ściągnęła nakrycie wierzchnie i schowała je do szafki. To samo zrobiła z butami. Zamiast zimowych traperów, ubrała granatowe trampki do kostek.
Do szafki obok podeszła czarnowłosa dziewczyna i zaczęła się rozbierać. Zdjęła ciepłą kurtkę, która bardzo ją pogrubiała. Jua zobaczyła strasznie chudą osobą. Same kości i nic więcej. 
Po chwili do pokoju z szafkami wszedł Jon.
– Hej! – odezwała się czarnowłosa.
Chłopak zignorował ją, minął i przeszedł do Juii.
– W porządku?
– Taa...– odpowiedziała – zmartwiony?
– Nie do końca. Gdyby coś ci się stało, to ja bym za to oberwał, a nie oni. Tylko o to chodziło, więc nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, żabcio.
– Żabcio?
– Yhym... widziałem twoją piżamę.
Jua ujrzała seksowne poruszenie się brwi. Na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
– Zawstydzona?
– Nie!
Trzasnęła szafkę i szybkim krokiem wyszła z pokoju.


Dzyń-dzyń-dzyń
Lekcję się zaczęły.

Po kilkuminutowym szukaniu, Jua odnalazła swoją klasę. Weszła do środka. Nauczyciela jeszcze nie było.
 – Uff... nie spóźniłam się.
Tup-tup-tup
– To nauczyciel! Nowa, chodź tutaj – czarnowłosa dziewczyna pociągnęła Juę za nadgarstek do swojej ławki.
– Możesz siedzieć ze mną. Jestem Luna – podała rękę.
– Luna? Jak Luna Vissmon? Kobieta-księżyc?
– Tak. A ty?
– Jua.
– Jak Jua Losun? Kobieta-słońce?
– Tak! Też czytacz „De Croix”?
– No pewnie. Mam wszystkie tomy. Właśnie… zostawiłaś kluczyk w szafce. Zabrałam go.
– Nie zauważyłam. Dzięki.
Do Sali wszedł wysoki brunet. Postukał linijką po tablicy, żeby wszyscy ucichli.
– Seffe Borcy. Jestem waszym nowym nauczycielem matematyki. Nie toleruję rozmów. Otwórzcie podręczniki na stronie 121 i zacznijcie liczyć – powiedział krótko i zwięźle.
– Znasz Jon’a? – wyszeptała Luna, szukając strony w książce.
– Tak jakby. Wczoraj się poznaliśmy.
– Wy dwie, tam z tyłu!
Luna wstała i pokazała Juii ręką, żeby zrobiła to samo.
– Słuchamy – odezwała się.
– Zaznaczyłem już, że nie toleruję rozmów. Cała klasa niech liczy dalej, a wy... za mną – wyszli z sali.
– Gdzie nas pan prowadzi?
– Do dyrekcji oczywiście.
– Tylko za gadanie?
– A czemuż by nie?
Zapadła cisza.
Świetnie... Pierwsza lekcja drugiego dnia w szkole, a ja już u dyry.
W tym momencie ktoś złapał Juę za nadgarstek i pociągnął do tyłu. Pan Borcy z Luną nie zauważyli tego.
– Hej! – chciała krzyczeć, ale ten ktoś trzymał swoją ogromną rękę na twarzy Juii.
Idąc tak tyłem przeszli do innej sali. Była to stołówka. Mnóstwo krzeseł i stolików. Dwa okienka do wydawania i zbierania posiłków – nic więcej.
– Hej! – spróbowała jeszcze raz.
– Cicho być! – wyszeptał – teraz wezmę swoją rękę... nie krzycz.
Pokiwała potakująco głową. Chłopak zdjął rękę z twarzy dziewczyny.
– Nie było tak źle żabcio, co?
Jua nie mogła uwierzyć własnym uszom.
– Co ty tu robisz?
– Jak to co? Znowu cie ratuje, i to tego samego dnia.


______________________________________

Więc... <-- he he... nie zaczyna się zdania od "więc". >.< To by było na tyle. Bardzo dziękuję za wyrozumiałość oraz za komentarze. :D 
A teraz lecę, ponieważ moja ukochana siostrzyczka obchodzi dzisiaj 18! ^^ Zaraz mam mszę, a potem wyżerka! >,< 
Następny rozdział będzie za ok. tydzień. Wszystkim chętnym dam znać. :]
Jutro opublikuję kolejny rozdział God vs. The Messenger. Wiem, że tak późno, ale wszystkie rozdziały, które miałam w Word-ie, się usunęły. Teraz staram się je z pamięci napisać. ;) Oczywiście trochę pozmieniam! Spodziewajcie się jutro kolejnego rozdziału GvsTM!
Chciałabym również polecić bloga koleżanki: Shinpi-tekina mura. 
Zapraszam do odwiedzin! :D 
Dziękuję :* Pozdrawiam! 
Exlla

4 komentarze:

  1. Co tu dużo mówić? Notka świetna:) jutro na pewno będę zaglądać do Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby chłopak miał ją cały czas ratowac? Musiała byc nieźle zaskoczona. Jednak on chyba ją polubił. W końcu nie ratowałby jej bez powodu. Tak więc czekam na kolejny rozdział i życzę weny ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Jona;D
    O kurde, znowu się powtarzam;/
    a, co mi tam
    KOCHAM JONA;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział na http://hurricane-and-sun.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń